sobota, 26 lutego 2011

first coffee dark as night

Wybierając zdjęcia do tej notatki nie mogłam wciąż wyjść ze zdumienia, że ta męcząca ciemność, w której byliśmy od początku stycznia już bezpowrotnie minęła i teraz możemy się cieszyć nie tylko coraz dłuższym dniem, ale tez temperaturami wyższymi niż w Polsce :)

To nie jest prawdą, że w Tromso od listopada do końca stycznia panują stałe ciemności. Naczytałam się takich bredni w kilku internetowych pseudo-przewodnikach. Kiedy przylecieliśmy, ok. godz. 11:30 przywitało nas niesamowite pomarańczowo-różowe niebo, które wyglądało jak te lody Algidy o smaku waniliowym, których nazwy nie mogę sobie za nic przypomnieć. Ale już chwilę potem, około godziny 14:00 te lody zostały zjedzone przez wielkiego czarnego potwora i zapadła ciemność.
Teraz, kiedy możemy cieszyć się już słońcem na horyzoncie świat wygląda zupełnie inaczej. Tu jest na prawdę pięknie. Zaraz wam pokażę! :)

Ale zacznijmy od Oslo.

Władze Oslo inwestują w sztukę w przestrzeni miejskiej. Z takim to okazem spotkaliśmy się w głównej hali lotniska. Trochę zaiwaniam z moim bagażowym wózeczkiem, ale to nie dlatego, że miałam wrażenie że "to" mnie goni. Wcale nie. :)


Tak wyglądała główna ulica miasta, po godzinie 15:00 w pierwszych tygodniach naszego pobytu. Ciemno i serduszkowo. Czyli groza w najczystszej postaci :)


To z kolei jest przystań, obok portu rybnego, czyli popularnego wśród turystów miejsca, gdzie sprytni rybacy sprzedają im ryby po zawyżonych cenach :) Ale podobno tylko zimą, bo latem można dostać krewetki już za uwaga... 5 zł za kilogram! Trwaj chwilo trwaj! :)



Kres tych norweskich ciemności nastał wraz z 21.01. kiedy świętowaliśmy wszyscy razem pierwszy dzień słońca. Tradycją jest jedzenie tego dnia pączków, które przypominają Norwegom słońce (ow, really?) i picie gorącej czekolady (ale na to teorii już nie mają). I od tamtego wiekopomnego momentu, dzień wydłuża się o 10 minut. Codziennie.

W nagrodę, dwa zdjęcia z serii "słońce - robi wielką różnicę". Pierwsze to mój widok z okna. Tam po lewej, poza kadrem stoją trzy śmietniki. Żebyście nie myśleli, że taka sielanka :)


A drugie to mój zdecydowany faworyt. Zamarznięte jezioro i fiord w tle.



Następnym razem pokażę wam jak wygląda campus, akademiki i... komisariat policji w Tromso. Oddalam się w kierunku kuchni, w celu wykonania wegańskich naleśników. I to nie dlatego, że jestem taka fajna i wegańska, ale dlatego, że nie mam jajek i mleka, a życie mnie nauczyło, że z mąki i wody też da radę :))

Ha de bra!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz