Oficjalnie oświadczam, że kończę z tym szarym dniem świstaka! Bo przecież codziennie coś nas zaskakuje, pozytywnie nastraja i inspiruje, albo zwyczajnie cieszy.
- Czuje że świat jest lepszy, w momencie kiedy klient robiący swoje codzienne zakupy w markecie ma wybór, czy zainwestować swoje pieniądze w banany chiquita, które dzięki kampaniom reklamowym, stały się "cool-bananem" czy za podobną cenę kupić banany fair trade, które zostały zerwane i przygotowane do transportu przez należycie opłaconych pracowników. Sorry chiquita.
- Wciąż jeszcze jestem na etapie poszukiwań mojej idealnej filiżanki do dużej, porannej kawy, ale ostatnio udało mi się zdobyć czarną filiżankę do espresso! Mini czarny kubeczek i mini biała mleczarka to komplet ala "serwis z domku dla lalek" :) ale tak się cieszę, że je mam!
Na zdjęciu kubeczkowi towarzyszy mały deserowy talerzyk, który wyłowiliśmy na pchlim targu i dostaliśmy cały komplet za darmo! Po powrocie do domu okazało się, że to sam Villeroy&Bosch. To się nazywa mieć oko :)
- W tłusty czwartek nawet nie zabierałam się za robienie pączków, wciąż jeszcze jestem z ciastem drożdżowym na opak, ale upiekłam placuszki marchewkowo-kokosowe i też dały radę!
- Tytuł zakupu miesiąca otrzymuje gruba wełniana peleryna, której poszukiwałam już od dłuższego czasu, a która jednocześnie będzie wspaniałą pamiątką z Norwegii. Jest obszyta taśmą wyszywaną w etniczne wzory, a dodatkowo ma wspaniale zdobione metalowe zapięcia. Ach i och. Na razie mały detal, pokażę ją w okazałości przy najbliższej okazji :)
- Odkryłam też, że męskie swetry świetnie nosi się z dzwonami i pomarańczową szminką. Bo w końcu, co dwie szafy to nie jedna, prawda? :)
peace&sweets
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz